Caroline Grabowska – honorowy konsul Urugwaju w Polsce, właścicielka pięknego Dworu Sieraków leżącego nieopodal Wieliczki a przede wszystkim Polka urodzona w Urugwaju, która powróciła do kraju swoich przodków.
Aleksandra Wieliczko: Czy w Pani rodzinie polski język i tradycje były od zawsze pielęgnowane ?
Caroline Grabowska: Moi rodzice nie „pielęgnowali” świadomie polskich obyczajów. Ponieważ byli polakami, to mówili między sobą i do dziecka po polsku. Więc ja też mówiłam po polsku. Ponieważ lubili polskie jedzenie, bo przypominało im dzieciństwo, to od czasu do czasu moja mama gotowała polskie potrawy, pomimo że nie pasowały do klimatu w którym mieszkaliśmy (do dzisiaj ja nie lubię większości polskiego jedzenia). Szczególnie gotowała je na wigilię aby zrobić sobie i innym przyjemność. Polskość świąt Bożego Narodzenia polegała na choince (międzynarodowa), prezentach na wigilię otwieranych jak się pierwsza gwiazdka pojawi na niebie, i niektórych polskich potrawach (barszcz lub zupa grzybowa, ryba, chałka, chałwa). Również moja mama włączała polskie kolędy na odtwarzaczu, więc je znałam (z grubsza). Moja mama chodziła do kościoła Katolickiego, nie koniecznie polskiego, mój ojciec był antyklerykałem i w związku z tym nie chodził do kościoła w ogóle. Ja byłam ochrzczona, miałam pierwszą komunię i byłam bierzmowana. Zostałam wysłana do Katolickiej szkoły średniej „Sacre Coeur” w Anglii. Mój ojciec kochał język polski i lubił czytać po polsku. Jak byłam mała czytał mi na głos po polsku. Miał on wyższe wykształcenie polskie (Szkoła Główna Handlowa w Warszawie, wydział konsularny).
Jak wyglądało życie emigranta w Urugwaju ?
Życie emigrantów w Urugwaju (na przykładzie moich rodziców) polegało głównie na martwieniu się o zarabianiu wystarczającej ilości pieniędzy. Więc pracowali – mój ojciec do 74 roku życia, a moja mama do końca swojego życia, czyli do wieku 88 lat. Nie jeździli prawie nigdy na żadne wakacje. Żyli raczej skromnie. Inwestowali w moją edukacje, do której mieli podejście w dużym stopniu merkantylne – miało mi umożliwić zarabianie pieniędzy. Ja mam zupełnie inne wartości dotyczące edukacji. Moi rodzice nie obracali się w kręgu polonijnym, który istniał w Urugwaju i plasował się raczej na bardzo niskim poziomie społecznym i ekonomicznym. Ich znajomi byli międzynarodowi, tak jak i oni.
Dlaczego podjęła Pani decyzję o zamieszkaniu w Polsce ? Jakie wrażenie na Pani wywarła ?
Nie podjęłam świadomie decyzji o zamieszkaniu w Polsce. Ponieważ po studiach moje możliwości zatrudnienia w Urugwaju były niskie, postanowiłam pojechać do kraju swoich przodków na kurs, aby go poznać. Wtedy komunizm padł i Polska przez krótki czas była bardzo ciekawym miejscem, więc zostałam dłużej. Zaczęłam robić doktorat z nauk politycznych, poznałam męża i zostałam. W zasadzie z braku lepszych możliwości i pomysłów.
Jeżeli chodzi o moje wrażenia, to Polska jako kraj za żelazną kurtyną a potem kraj powracający do Europy demokratycznej, była bardzo ciekawym miejscem ale raczej nieprzyjemnym, ze względu na kulturę i klimat. Było to wielkim przywilejem znać język i móc obserwować tą rzeczywistość z bliska.
Jaki cel bądź misję obrała Pani obejmując stanowisko honorowego konsula Urugwaju w Polsce?
Uważam moją misję jako obowiązek pomocy i wsparcia każdego obywatela Urugwaju, który tego potrzebuje na moim terenie południowej Polski. Również czuje obowiązek promocji Urugwaju i jego produktów na moim terenie, jak i informowanie zainteresowanych Polaków o Urugwaju.
Gdzie żyje się Pani lepiej, w Polsce czy w Urugwaju ? Planuje Pani powrócić na stałe do Montevideo?
Trudno powiedzieć gdzie się żyje lepiej. Niektóre rzeczy i okresy są lepsze w Polsce, inne w Urugwaju. Raczej planuje wyjazd z Polski na emeryturę, w dużej mierze ze względu na klimat i zatrucie powietrza.
Czy według Pani emigracja to dobry wybór?
Zgodnie z podstawowymi wartościami Urugwaju uważam, że jest to nieodzowne prawo każdego człowieka żyć i mieszkać w miejscu, które osobiście wybierze. Uważam, że emigracja jest dobra dla niektórych ludzi i dla innych nie. Aby emigracja była sukcesem dla danego człowieka, musi on posiadać pewne cechy, które nie wszyscy posiadają. Niektórzy bardzo potrzebują wsparcia swojego środowiska i bliskich przez całe swoje życie, dobrze się czują w znanych strukturach, słabo się uczą nowych rzecz i tacy ludzie źle znoszą emigracje. Na emigracji zamykają się w gettach, nie uczą się języka i kultury, nie odnoszą zawodowych ani osobistych sukcesów.
Emigracja to jest rzucenie się na ryzyko, w nieznane, przeważnie samotnie. Na emigracji człowieka spotykają przygody i wyzwania. Czasami pozytywne a czasami bardzo negatywne. Trzeba umieć stawić temu front. Na emigracji jest się zdanym wyłącznie na siebie (oczywiście chyba że jest to emigracja „za zasiłkami”). Aby emigracja była dobrym wyborem, trzeba być człowiekiem silnym i zdrowym, chętnym przygód, ciekawym nieznanego, otwartym na inne kultury. Trzeba również być chętnym do dużej ilości pracy, i odpornym na samotność. Na emigracji na ogół nikt nie wita przybyszów z otwartymi ramionami, ani w gospodarce, ani w społeczeństwie, ani towarzysko (nawet jeżeli docelowy kraj chętnie przyjmuje imigrantów z powodów gospodarczych lub ideologicznych). Zaczyna się na samym dole drabiny społecznej i ekonomicznej, często kwalifikacje zawodowe nie są uznawane, dotychczasowa edukacja jest mało przydatna, nie zna się języka. To może być szczególnie trudne dla ludzi z prestiżową pozycją w kraju pochodzenia.
Istotna jest kwestia czy emigracja jest z wyboru czy z przymusu. Zawsze pamiętam opowieści mojego ojca z Anglii po II wojnie światowej, jak widział generałów przedwojennej armii polskiej czekających w kolejce na zasiłek dla bezrobotnych, gdzie proponowano im prace jako portier hotelowy, tłumacząc że dostaną ładny mundur i będą mogli na nim powiesić swoje medale.
Wpis jest częścią projektu POLONIKA – działacze polonijni.
Źródło obrazu:
https://gazetakrakowska.pl/karolina-grabowska-pani-konsul-spod-wieliczki/ar/1030627