Zapomniane tradycje bożonarodzeniowe 

Tradycje bożonarodzeniowe wywodzą się głównie z wierzeń i przesądów, wcześniej bardzo pilnowano ich dotrzymywania, aby uciec przed nieprzyjemnymi konsekwencjami. 

Mimo że w stare podania już mało kto wierzy, niektóre z tradycji zostały do dzisiaj. 

Przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia rozpoczynają się dekorowaniem domu i wprowadzaniem świątecznego nastroju. W XV wieku w polskich domach wieszano „podłaźniczki”, czyli zielone gałązki świerkowe lub sosnowe, na których zawieszano jabłka i orzechy. Później dopiero zaczęto przyozdabiać całe drzewka. Na początku dekorowano je owocami, orzechami i chlebowymi ciastkami, a z czasem zaczęto wieszać na gałązkach szklane bombki i świece. Obecna choinka, według nauki Kościoła, jest odwzorowaniem rajskiego drzewa wiadomości dobra i zła. Stąd zaczęto ozdabiać drzewko łańcuchami ze słomy i bibuły, które miały symbolizować węża kusiciela. 

Podczas przygotowywania wigilijnego stołu kładziemy pod obrusem sianko. Skąd wziął się ten zwyczaj? Dawniej przed wieczerzą rozkładano w domu snopy słomy lub rozsypywano ją na podłodze. Miało to zapewnić owocne plony na kolejny rok oraz zdrowie zwierząt w gospodarstwie. Może być to więc chęć zapewnienia sobie i współbiesiadnikom licznych powodzeń i sukcesów na przyszły rok. 

Pusty talerz, jaki dziś zostawiamy na wigilijnym stole dla zabłąkanego wędrowca, dawniej był przeznaczony dla powracających z zaświatów dusz zmarłych. Na Podlasiu po skończonej wieczerzy nie sprzątało się ze stołu, żeby dusze zmarłych mogły się pożywić resztkami jedzenia. 

Kiedyś bardzo ważnym aspektem życia było zamążpójście. Dlatego też powstały zwyczaje, iż wraz z pierwszą gwiazdą na niebie, panna powinna ułamać gałązkę wiśni i zanurzyć ją w wodzie. Jeśli podczas wigilijnego posiłku, wiśnia zakwitnie, to kobieta w nowym roku wyjdzie za mąż. Innym zwyczajem było wróżenie ze źdźbeł słomy. Dziewczęta wyciągały spod obrusa źdźbła siana. Zielone oznaczało szybki ślub, zwiędłe – oczekiwanie na zamążpójście, a żółte, śmierć w staropanieństwie. 

Dziś w większości domów Świętą Bożego Narodzenia obfitują w znakomite potrawy, jednak jest ich nieco mniej niż dawniej. Na wsi serwowano dziewięć dań, które symbolizowały dziewięć chórów anielskich, które były obecne przy narodzinach Jezusa. Na przedmieściach podawano siedem potraw, po których mężczyźni tradycyjnie śpiewali kolędy. Nieparzysta liczba dań w obu przypadkach miała przynieść biesiadnikom szczęście. Bogate mieszczaństwo natomiast serwowało potraw dwanaście. Dania miały symbolizować liczbę apostołów podczas ostatniej wieczerzy lub liczbę miesięcy w roku. 

Były również przesądy dotyczące liczby biesiadników przy stole. Uczestników kolacji musiało być do pary, nieparzysta liczba zwiastowała rychłą śmierć członka rodziny. Unikano również podejmowania trzynastu gości, aby nie odtworzyła się sytuacja apostołów podczas ostatniej wieczerzy.